Wydrukuj
W połowie września uczniowie z klasy IIIA, IIIB i VI wraz z wychowawczyniami: p. Aleksandrą Matys, p. Beatą Łabęcką, p. Joanną Durdyń Ozga i p. Agatą Kurdek wybrali się na wycieczkę do Sandomierza. W autokarze czas szybko nam zleciał na rozmowach i żartach. Po dwóch godzinach dojechaliśmy na miejsce. Miasto powitało nas piękną aurą i wieloma atrakcjami. Położony na siedmiu wzgórzach Sandomierz to przepiękne miasto, pełne zabytków, urokliwych uliczek i wspaniałych widoków. Na Rynku spotkaliśmy się z panią przewodnik, która zaznajomiła nas z planem wycieczki.

Naszym pierwszym celem okazała się Brama Opatowska mierząca 33 metry wysokości. Aby dostać się na samą górę, trzeba pokonać 137 wąskich schodków. Na szczycie okazało się, że było warto trochę się zmęczyć, ponieważ z tarasu widokowego rozciągała się piękna panorama Sandomierza oraz fragment rzeki Wisły, przypominający kształtem literę „S”. Dowiedzieliśmy się, że to stąd wzięła się legenda o pochodzeniu nazwy Sandomierza. Patrzyliśmy na Pieprzówki, najstarsze góry w Polsce.  

Później przeszliśmy podziemną trasą turystyczną. Zaczęliśmy zwiedzanie od komnaty Haliny Krępianki, bohaterki legendy o zwabieniu Tatarów do piwnic. Dzielna kobieta wypuściła białego gołębia i zginęła wraz z Tatarami, gdyż mieszkańcy Sandomierza zasypali wyjście. Następną odwiedzoną przez nas salą była komora koszowa, której nazwa wzięła się od sklepienia w kształcie dna kosza. W tej części podziemi dowiedzieliśmy się, że Sandomierz był pierwszym miastem, które mogło bić własną monetę. Kolejnym punktem wycieczki był chodnik straceńców, w którym znajdował się pokój kata. Od pani przewodniczki usłyszeliśmy, że Sandomierz nie miał własnego kata, więc aby wykonać wyrok, to ściągano oprawcę z Lublina. Po przejściu do komnaty tatarskiej, ujrzeliśmy szubienicę. Zobaczyliśmy różne narzędzia tortur, m. in. krzesełko prawdy z postawionymi na sztorc gwoździami. Chodnik górniczy był w ostatnim pomieszczeniu, z którego wychodziło się na zewnątrz schodami wachlarzowymi.

Następnie uroczymi uliczkami udaliśmy się nad rzekę, gdzie mieliśmy zaplanowany rejs po Wiśle. Po drodze zobaczyliśmy Ucho Igielne czyli Furtę Dominikańską – to wąskie przejście przypominające kształtem ucho igły do szycia, każdy z nas przechodząc przez nie mógł pomyśleć marzenie, które mamy nadzieję wkrótce się spełni. Na statku było przyjemnie, słonko pięknie świeciło, podziwialiśmy widoki, rozmawialiśmy i śmialiśmy się.

Kolejną atrakcją dla dzieci, które uwielbiają serial „Ojciec Mateusz”, była wizyta w muzeum – Wystawa, Świat Ojca Mateusza, zainspirowana serialem. Zobaczyć na niej można było realistyczne figury woskowe głównych bohaterów w otoczeniu scenografii przeniesionej wprost z planu zdjęciowego. Zrobiliśmy sobie tam fantastyczne zdjęcia.

Mimo zmęczenia dotarliśmy na błonia sandomierskie, gdzie na pamiątkę odprawionej przez Św. Jana Pawła II mszy, znajduje się pomnik naszego patrona – osoby szczególnie bliskiej każdemu z nas.

Po smacznym obiedzie spacerowaliśmy po rynku i kupowaliśmy pamiątki. Na pożegnanie zjedliśmy orzeźwiające lody.

Wycieczka do Sandomierza bardzo nam się podobała. O wspaniałej atmosferze i pogodzie nie ma co wspominać –  zdjęcia mówią same za siebie. W autokarze dzieliliśmy się wrażeniami. Humory nam dopisywały. Mamy nadzieję, że jeszcze kiedyś odwiedzimy to piękne miasto.  Zmęczeni, ale szczęśliwi wróciliśmy do domu.

Beata Łabęcka, p. Joanna Durdyń Ozga, p. Aleksandra Matys